Drodzy siostrzeńcy Gobo ...

jeśli znaleźliście się na tym blogu oznacza to, że jesteście osobami nadzwyczaj ciekawskimi i wścibskimi. Dodatkowo nie macie co robić w pracy i w domu tylko czytać blogi ...
A tak już na poważnie to wręcz przeciwnie.


niedziela, 31 stycznia 2010

Solna pustynia Uyuni






Po 8 godz w autokarze - o jego jakosci ciezko mowic, tak samo jak o jakosci drogi ktora jechalismy- trafilismy do Uyuni. Wykupilismy tu 3 dniowy tur (kosztowal on 85 dol zamiast 120 dol jak nam proponowali w Sucre) na solna pustynie + ogladanie kilku skal i lagun. W podroz wybralismy sie w 4 osobami z Francji z czego tylko jedna mowila po angielsku wiec znow byl maly problem z wieczornymi dyskusjami przy stole choc Richard staral sie jak mogl aby nam wszytko tlumaczyc:) Rano pogoda nie byla najlepsza i juz martwilismy sie ze nasze pogodowe szczescie sie wyczerpalo ale po kilku godzinach wyszlo slonce a niebo stalo sie niebieskie... Widoki jakie nam zaserwowano przeszly wszelkie nasze oczekiwania. Pustynia byla pokryta kilku centymetrowa warstwa wody co sprawilo ze po horyzont odbijalo sie w niej blekitne niebo... nawet ciezko opisac wrazenie jakie to robilo... wydawalo sie nam jakbysmy stapali po chmurach, ciezko bylo stwierdzic gdzie konczy sie ziemia a zaczyna niebo a oddalone od nas gory wygladaly jakby unosily sie w powietrzu. Po przejechaniu kilku kilometrow dotarlismy do koralowej wyspy na srodku tej pustyni a wyspa porosnieta byla olbrzymimi kaktusami, wspinalismy sie po skalach i znow widok okazal sie przepiekny:) Noc spedzilismy w solnym hotelu czyli hotelu zbudowanym niemal w calosci z soli (sciany, podlogi, meble wszytko bylo z soli...). Nastepne dwa dni wycieczki okazay sie niestety troche meczace... jechalismy juz przez pustynie piaskowa wiec kurz wdzieral sie do samochodu, wial niesamowity wiatr takze ciezko bylo w pelni cieszyc sie widokiem lagun po ktorych kroczyly flamingi,  ogladamiem kolorowych wzgorz czy pieknych zachodow slonca. Trzeciego dnia wstalismy o 4 rano poniewaz juz o 10 mielismy autobus do Sanpedro De Atacama w Chile ale zamin to nastapilo zdarzylam jeszcze wskoczyc do goracego zrodla i z takiej przyjemnej pozycji obejrzec wschod slonca na pustyni (w tym czasie drugi autor bloga nie odwarzyl sie nawet sciagnac kaptura z glowy tak mu bylo zimno...) no coz przyszlo nam pozegnac Boliwie i przeniesc sie do Chile - w koncu w cieple miejsce...

1 komentarz: