Do tej pory nie moge sie nadziwic jak misternie musialo to zostac
zaplanowane. Sasiad moj najlepszy Piotr S-N wraz z tesciem mym,
skutecznie pozbawili mnie na wyjazd latarki. Pierwszy (kanalia)
przyszedl w niewinnej sprawie poniedzialkowym wieczorem. Tak sprytnie
pokierowal rozmowa, ze zmusil mnie do wyciagniecia przedmiotu, ktory
jak wiadomo podroznikom czesto w nocy ratuje zycie - ze spakowanego
juz plecaka. Bawiac sie latarka przez pol wieczora (pewnie chcial
dodatkowo wyczerpac baterie szubrawiec) tak ja potem odlozyl, ze
rankiem samym (kiedy sprawdzalem czy caly ekwipunek mam spakowany)
ledwie ja odnalazlem. Na nic jednak zdala sie moja spostrzegawczosc
wrodzona bowiem okazuje sie ze ow sasiad moj najlepszy (niegodziwiec
przeklety) mial wspolnika - tescia mego. Ten widzac ze latarka zostala
spakowana, tak wkladal plecak do bagaznika samochodu ze specjalnie
niewatpliwie wytrzasnal z niedomknietej kieszonki wspomniany ow
przedmiot. Piekna akcja Panowie. Nie ma co...
Ps. Zapomnialem tez licencji nurkowej - to pewnie przez mame albo
Jakuba T, ktory przed wyjazdem tez sie u nas krecil, ze niby po plyty
przyszedl.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Myslałem, że będzie ci potrzebna, oraz, że nie jest na wszystkie kraje świata - i nie mam tu na mysli latarki :)
OdpowiedzUsuń