Fenistilu została juz tylko kropelka.... lekki udar słoneczny też
sie przytrafil Marcinowi wiec za szybko sie ucieszył że go to
ominie... ale to i tak nie zniecheca podróżnika do ogladania nowych
rzeczy... najpierw oblecielismy całe Miraflores (polecenia warte jest
wybrzeze z pieknymi klifami, park zakochanych - również nad
wybrzezem, wykopaliska huaca pucllana- to tam nas tak zlapało słonce
wiec radze uwazać...), chwilę zastanawialismy sie czy pieszo nie
przejsc do centrum ale ostatecznie rozsadek wziął gorę i
przejechalismy taksówką (i całe szczescie bo to 20 min jazdy- tu sa
jakies ogromne odległosci...)
W centrum zobaczylismy plac z katedra oraz sławne balkony, kolejnego
dnia (Marcin juz z udarem) zwiedzilismy kompleks San Francisco-
miejsce ładne ale przewdnik mówiacy jedynie po hiszpansku trochę
przeciągał co nas lekko znudziło- jednak dłuższe zwiedzanie
kościołów nie jest dla nas... Wieczorem przejechalismy do parque de
la reserva obejrzec pokaz kolorowych fontan - to było zdecydowanie
przyjemniejsze:)
Następnego dnia pobudka 6.10 i szesciogodzinna jazda do Nazca....
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz