Drodzy siostrzeńcy Gobo ...

jeśli znaleźliście się na tym blogu oznacza to, że jesteście osobami nadzwyczaj ciekawskimi i wścibskimi. Dodatkowo nie macie co robić w pracy i w domu tylko czytać blogi ...
A tak już na poważnie to wręcz przeciwnie.


czwartek, 28 stycznia 2010

La (pa) Paz czyli podroz przez meke.


Niezmierzone sa poklady pomyslowosci ludzkiej. Przykladem takiej
niezmierzonej pomyslowosci jest zalozenie miasta na wysokosci ciezko
przyswajalnej przez normalnego czlowieka. Objawia sie to tym ze
normalny czlowiek na tej wysokosci przestaje oddychac a tym samym ma
problem z prostymi czynnosciami takimi jak podniesienie do gory reki
ze szklanka piwa. Powoduje to u normalengo czlowieka zadyszke i tym
samym mozliwosc udlawienia sie owym piwem. A to przeciez jak wiadomo
nie jest niczym przyjemnym.
A poza tym to La Paz to miasto zupelnie jak Warszawa tyle ze w gorach,
tak wiec na przyklad tarchomin i targowek sa polozone tutaj wyzej, a
srodmiescie i saska kepa nizej. Nie zauwazylem bialoleki, pewnie byla
juz poza zasiegiem wzroku, ale to tylko potwierdza teorie, ze to
zupelnie jak Warszawa. Ale ja przeciez nie o tym. Bo warunki panujace
na tej wyskosci to jedno a cierpienie przez ktore musi przejsc turysta
chcacy wyjechac z tego miasta to drugie. A wiec po kolei.
Po pierwsze, widocznie panuje tutaj taki zwyczaj ze jak turysta z
LaPaz wyjezdza musi go zlapac jakas nieziemska ulewa tak zeby caly
przemokl zanim zlapie jakas taksowke, ktora dodatkowo wywiezie go w
zupelnie inne miejsce niz turysta mial na mysli. Dopuszczam jednak
taka mozliwosc ze (nie wiedziec dlaczego) moglem swoim opisanym
uprzednio sposobem komunikacji, wprowadzic mala konfuzje u kierowcy
taksowki. Ten wydaje mi sie jednak ze dodatkowo specjalnie zrozumial
ze powiedzialem w jezyku, ktorego jak widac w dalszym ciagu nie
opanowalem - ¨na lotnisko prosze¨. Oczywiscie mowiac na lotnisko
mialem na mysli dworzec autobusowy, o czym kazdy rozumny taksowkarz
wiedziec powinien. Widocznie naszemu jednak zabraklo tlenu i nie
przetworzyl informacji bo powiozl nas prawie na LaPaz okecie, zanim
udalo sie nam wyperswadowac mu wiezienie nas w niechcianym przez nas
kierunku. W miedzyczasie okazalo sie ze pierdola (bo jak go inaczej
nazwac przeciez widac bylo ze na dworzec chcemy a nie na lotnisko)
takswokarz zdazyl wjechac juz na autostrade i tak latwo zawrocic nie
moze. Dodam tylko ze jak sie okazalo wentylacja w samochodzie byla
rownie wydajna co mozg naszego kierowcy takze wydaje sie ze jechal na
tzw ´czuja´i chyba tylko cudem nie przydzwonil w innego kierowce
taksowki jadacego na ´czuja´. Przybywajac 5 minut po godzinie odjazdu
naszego nocnego autobusu okazalo sie ze chyba chca sie nas z LaPaz
pozbyc bo autobus czekal specjalnie na nas. Teraz bede punktowal bo
juz mi sie pisac nie chce

1 Drugi Autor Bloga, wiedziony chyba samobojczym instynktem,
postanowil poddac probie nasza wytrzymalosc. Wybrane przez (zeby nie
po imieniu) - Pania M miejca byly na koncu autobusu tuz przy samej
toalecie.

2 Zapach z toalety byl jedak skutecznie niewelowany przez dostajace
sie do srodka spaliny

3 Wiedziony z kolei instynktem samozachowawczym przestraszylem sie ze
nas tymi spalinami chca zatruc - przez co oka nie moglem na poczatku
zmruzyc bojac sie ze sie juz nie obudze (nie dosc ze malo tlenu to
jeszcze podwyzszona dawka CO2)

4 osoba przede mna miala chyaba najbardziej odchylany fotel w calym
autobusie i lezala mi prawie na kolanach

5 lezala mi na kolanach bo nie moglem wyprostowac nog - w nogach
trzymalem plecak na ktory jak mi sie wydawalo (byc moze odurzylo mnie
co2) czyhalo pol autobusu

6 za nami (mimo ze ostatnie miejsca) ulokowano miejscowa kobiete
(chyba za bilet nie placila) ktora wydaje mi sie ze wrzucila mi
(wlasnie wtedy kiedy udalo mi sie juz przezwyciezyc strach zwiazany z
zatruciem co2) moja kurtke na glowe

gehenna skonczyla sie nad ranem, kiedy to cudem dotarlismy do
kolejnego miejsca naszej podrozy. A dzisiaj jestesmy juz zupelnie
gdzie indziej.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz