Drodzy siostrzeńcy Gobo ...

jeśli znaleźliście się na tym blogu oznacza to, że jesteście osobami nadzwyczaj ciekawskimi i wścibskimi. Dodatkowo nie macie co robić w pracy i w domu tylko czytać blogi ...
A tak już na poważnie to wręcz przeciwnie.


sobota, 6 marca 2010

Pomyslowo turystyczna Malezja (nieco zalegla)

Ludzie caly czas cos wymyslaja. Kiedys, ktos wymyslil kolo i
przyczynil sie tym do smierci wiekszej ilosci osob niz Hitler i Stalin
razem wzieci, ktorzy kola nie mogli wymyslic bo jak sie urodzili to
kolo juz bylo i widocznie strasznie tym faktem sfrustrowani
postanowili wymyslic cos innego. Tylko z mysleniem jak pokazala
historia nie szlo im najlepiej, mimo ze bardzo sie starali. Ludzie
wiec caly czas cos wymyslaja, a mieszkancy Malezji widocznie
sfrustowani ze wszystko juz zostalo wymyslone i nic nowego, co
odmieniloby historie swiata im sie wymyslic nie uda, postanowili
sprawdzic sie na innym polu i wymyslili sobie ze pchna swiatowa
turystyke na zupelnie nowe tory. Otoz wyobrazcie sobie, ze mieszkancy
Malezji wymyslili sobie ze maja na terenie swojego terytorium atrakcje
turystyczne. Byc moze to Matka Natura na wielotysiecznoletniej drodze
ewolucji postanowila mieszkancow Malezji uposledzic umyslowo, bowiem
dodatkowo udalo im sie przekonac do tego swojego karkolomnego,
rzeklbym, pomyslu reszte spoleczenstwa malezyjskiego (oraz niemala
rzesze turystow zagranicznych). Wiekszosc mieszkancow Malezji potrafi
wiec zjechac, na przyklad w weekend lub swieto typu Matki Boskiej
Zielnej, w jedno miejsce po to zeby odwiedzic najwieksza atrakcje
turystyczna Cameron Higlands (tada!) ......farme truskawek. Tak wiec
korki robia sie okropne, a wiekszosc wspomnianego spoleczenstwa
zainteresowana jest obejrzeniem tych mitycznych wrecz tutaj truskawek
i byloby to zupelnie przekladalne na polskie Zakopane, tyle ze
Malezyjczycy poszli o krok dalej. Do swojego pomyslu postanowili
wciagnac branze spozywcza, zabawkarska, poligraficzna oraz tekstylna.
I trudno mi sobie wyobrazic, na przyklad cale Krupowki usiane
straganami, gdzie mozna nabyc oscypka-pluszaka, oscypka - gume do
zucia, oscypka - magnez na lodowke lub koszulkie z pieknym
zakopianskim oscypkiem. W Cameron Higlands truskawkowe szalenstwo
siegnelo zenitu i postuluje zeby wielka truskawka zosla czescia herbu
tego regionu (jesli ktos jeszcze tego nie wymyslil). Jest to rowniez
dobra wiadomosc dla takich miejscowosci jak Lowicz lub Tarczyn, ktore
odpowiednio kierujac reklame na poludniowowschodnio azjatycki rynek
moglaby uczynic ze swoich miejscowosci preznie dzialajace kurorty
turystyczne. Nie bedzie to na pewnotak atrakcyjne jak w Cameron
Highlands bo dla zagranicznych turystow, jakby bylo im malo i
postanowili jednak sprobowac czegos innego niz truskawki czeka kolejna
atrakcja owocowa. Owoc durian (nazwa chyba ma cos wspolnego z tymi
ktorzy ow owoc postanowia sprobowac) reklamowany przez miejscowych
specjalistow od marketingu turystycznego haslem: smierdzi jak pieklo,
smakuje jak niebo. Zazwyczaj do oddania naszych wrazen zapachowo
smakowych uzywamy porownan do rzeczy powszechnie znanych. Jest to
metoda opisowa bardzo niedoklada bo wiekszosc mies w opisie
probujacych smakuje jak kurczak, a owocow jak jablko, gruszka, banan,
pomarancza lub dowolna kombinacja powyzej wymienionych (bez kurczaka).
Durian niestety nie pachnial jak dowolna kombinacja wyzej wymienionych
wlaczajac kurczaka. Gdybym najwierniej mial oddac zapach tegoz owocu
powiedzialbym, ze jest to skrzyzowanie bardzo intensywnie dojrzalych
serow plesniowych z zapchem stada zdechlych szczurow. Skuszony jednak
nadzwyczaj chwytliwym haslem (a wiadomo ze reklamie wierzyc nalezy bo
w reklamie nie wolno klamac) postanowilem osobiscie owego owocu
sprobowac. Pomyslalem sobie, jak mi sie w niebie spodoba to kto wie,
kto wie moze sobie cieplej o ktorejs z religii pomysle. Tak wiec
wgryzlem sie dosyc mocno oczekujac polaczenia smakow wanilli,
czekolady, ananasa i jednoczesnie dodatkowo gotowy doswiadczyc
nieznanego dotad doznania smakowego. I w sumie moje oczekiwania
zostaly spelnione w czesci oferujacej nowe doznania smakowe bo wlasnie
probujac ow owoc z nowych doznan smakowych juz wiem jak moze smakowac
stado zdechlych szczurow ( a do tej pory sprobowac nie mialem odwagi).
Zeby chociaz nuta kurna truskawki - nic z tych rzeczy...!). I jesli
tak smakuje niebo to jest to bardzo przykra wiadomosc dla wszystkich
wierzacych chyba ze Muzelmanie maja swoje niebo to wtedy jest jeszcze
dla wierzacych jakas nadzieja (tutaj wyjsciem moze byc jeszcze szybkie
przescie na jedna z odmian - "...izmow", "nawrocenie" nie wymaga
pojscia do spowiedzi). Rownie ciekawa co intrygujaca atrakcja
turystyczna, moze byc odwiedzenie jednej z upraw herbaty. Drugi Autor
Bloga (slynny herbaciany koneser)(tutaj mala dygresja zeby nie bylo
niedomowien jesli Drugi Autor Bloga jest jak wskazuje nazawa drugi to
kto jest pkerwszy, no kto?) postanowil sprobowac herbaty prawie wprost
z krzaka i w pobliskiej herbaciarni sieknal herbate zielona, ktora jak
sie pozniej okazalo wcale tam nie rosla, bo tam mieli tylko czarna a
ta zielona ekspresowa sprowadzali z Chin (jak sie okazalo tak jak
sadzonki truskawek). Degustator byl bardzo zawiedziony, ale czego sie
mozna bylo spodziewac...
Malezyjczycy wiec przescigaja sie w wymyslaniu nowych artakcji
turystycznych, i widocznie ten nastroj wymyslania udzielil sie naszemu
koledze Robertowi (skadinad bardzo sympatycznej personie), ktory bedac
na wyspie Langkawi wymyslil sobie wywolanie konfliktu o charakterze
swiatowym. Generalnie Robert, osoba dosyc powsciagliwa o wyspiarsko -
walijskim temperamcie kontemplujacym wsiadajac na skuter postanowil
wypowiedziec (chyba w imieniu calego krolestwa) traktat o nieagresji z
Japonia. Jak pomyslal tak natychmiat zrobil i wyjezdzajac z
wypozyczalni skuterow postanowil przeprowadzic pierwszy atak z tak
zwanego zaskoczenia w zaparkowana na przeciwko Toyote. Samochod
zdawalbyl sie byc rownie zaskoczony sila uderzenia co jednostka
atakujaca, ktora akurat zaskoczona tym byc nie powinna bo osobiscie
widzialem jak tuz przed samym uderzeniem ww jednostka dodala gazu.
Pani wypozyczajaca niestety opatrznie zrozumiala to zajscie i
zakwalifikowala je jako wypadek wiec skonczylo sie na zaduscuczynieniu
dla Japoni oraz naprawie jednostki za pomoca ktorej atak zostal
przeprowadzony. Konflikt miedzypanstwowy zostal wiec chwilowo
zazegnany, szczegolnie ze Robert postanowil nie podjac drugiej proby
osobiscie tylko dzialal z ukrycia, siedzac na jednym skuterze z naszym
kolega Zbigniewem (i probujac do tego swojego konfliktu wmieszac
Polske). Do niczego jednak nie doszlo przynajmniej w czasie naszej
bytnosci na wyspie Langawi.
Ludzie wymyslaja rozne rzeczy. Obecnie przemieszczajac sie autokarem
do Bangkoku, tuz przed tym jak zabralem sie za uzupelnianie bloga
znalazlem okolo 30 rzeczy, ktore w chwili obecnej stanowia zagrozenie
dla mojego zycia. Najbardziej przerazila mnie sytuacja kiedy podreczny
plecak lezacy na podlodze zostaje z niej (na mega wyboju) poderwany na
wysokosc siedzacegomnie. W momencie kiedy jest w szczytowym punkcie
swojej paraboli lotu w autokar uderza czolowo z predkoscia 250 km/h
pociag. Uderzenie to nadaje plecakowi impet, plecak zmienia
trajektorie lotu na prostopadla i zmierza w kierunku mojej glowy.
Nieby nie mam tam nic ciezkiego, ale zostac uderzonym w glowe przez
taki pedzacy plecak to na pewno nic przyjemnego. Na szczescie nic
takiego sie nie stanie bo tu nie ma pociagow jadacych 250 km/h. Ide
wiec spokojnie spac czego i Wam zycze. Wiec Karaluchy i szczypawki i
takie tam....

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz