Marcin z samego rana poplynal na nurkowanie w okolicy wysp Ko Similan -
jak sie pozniej okazalo nalezalo wlasnie to miejsce wybrac na
odpoczynek (zamiast Krabi i Phi Phi). Cala wyspa jest parkiem
narodowym wiec nie ma tam nic procz campingu, przepieknych pustych
plaz i niesamowitych raf koralowych (Marcin stwierdzil ze byla to
najladniejsza rafa jaka widzial do tej pory).... No coz moze
zatrzymamy sie tam podczas kolejnej naszej podrozy;) ja natomiast w
tym czasie zakupilam bilety do Bangkoku na wygodnutki autobus za
jedyne 895 bahtow (jednak okazalo sie ze sa jeszcze miejsca - ach ci
ludzie w agencjach...) oraz wybralam salon masazu:) oczywiscie
postanowilam sprobowac czegos nowego wiec zaryzykowalam masaz tajski.
Masaz tajski - oczym wczesniej nie wiedzialam - jest to masaz dosc
mocno poloczony z rozciaganiem... Ja tam na swoje rozciagniecie nie
narzekam ale tutaj pani masazystka hmmm a wlasciwie to chyba bardziej
pan masazysta naprawde dal z siebie wszystko aby wypuscic mnie z
tamtad bardziej gibka:) No wlasnie, tutaj jest mnostwo tranwestytow i
transeksualistow - w co drugim sklepie pracuje mezczyzna w pelnym
makijazu i ubrany tez raczej jak kobieta tak wiec co do mojego
masazysty pewnosci stuprocentowej nie mam choc widok jest to dosc
osobliwy.... A sam masaz byl dosc przyjemny choc z masazem
relaksacyjnym nie mial zbyt wiele wspolnego. Mnostwo ugniatania,
uciskania zdecydowanie do bolu (rowniez kolanami) oraz zakladania
dzwigni na wszelkie partkie ciala w celu porozciagania wszystkiego co
sie da... Po takiej zachecie wybralam sie na masaz stop zeby troche
odpoczac a tam to samo: ugniatanie, uciskanie, doprowadzanie niemal do
placzu przez wodzenie patyczkiem po kosciach i oczywiscie rozciaganie
- sama rozkosz, polecam kazdemu kto sie tu wybiera:)
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz