Drodzy siostrzeńcy Gobo ...

jeśli znaleźliście się na tym blogu oznacza to, że jesteście osobami nadzwyczaj ciekawskimi i wścibskimi. Dodatkowo nie macie co robić w pracy i w domu tylko czytać blogi ...
A tak już na poważnie to wręcz przeciwnie.


środa, 7 kwietnia 2010

Ostatni Everest w Kathmandu

Dni spedzone na lonie natury definitywnie przeszly do przeszlosci a
turbus czy tego chcielismy czy nie podczas siedmiogodzinnej trasy
nieustannie zblizal sie do Kathmandu. Ostatnie dwa dni podrozy: plan
ktory szybko powstal w naszych glowach zakladal jak najdluzsze
wygrzanie sie w sloncu na dachu naszego hotelu. Jak pomyslelismy tak
zrobilismy a zimny Everest dodatkowo umilil nam te chwile. Znalezlismy
rowniez czas na poszwedanie sie po miescie i szybkie zakupy- mimo
sprzeciwu Drugiego Autora Bloga wraz z nami do Polski jedzie sliczna
tanka:) Wieczorem natomiast spotkalismy sie na kolacji z Bhola i
Sancha i oczywiscie Dal Bathem w roli glownej (jedynie Marcin wylamal
sie z Dal Bathowego towarzystwa). Sancha pochlona taka porcje ryzu ze
ja do tej pory nie moge wyjsc z podziwu a dowcipom na ten temat nie
bylo konca:) na szczescie przez te kilka dni spedzonych z nami zdazyl
sie przyzwyczaic do naszych zartow i zlosliwosci i nawet zaczal
odwdzieczac sie tym samym a poczciwy Bhola tylko krecil glowa z
niedowierzaniem. Bholi natomiast naleza sie slowa uznania i pochwaly
poniewaz to najbardziej opiekunczy, serdeczny i przyjacielski
wlasciciel biura turystycznego jakiego w zyciu spotkalam, jego
skromnosc i grzecznosc w stosunku do ludzi jest wrecz dzis
niespotykana... Ostatniego dnia zostalismy obdarowani przez niego
prezentami, odwiezieni na lotnisko a na naszych szyjach zawisly
specjalne chusty jako talizmany na szczesliwa podroz i powrot do
domu:) Z takiego miejsca, od takich ludzi az zal jest wyjezdzac wiec
na pewno do Nepalu jeszcze wrocimy... Teraz natomiast czeka nas nocka
na lotnisku w Delhi (tym razem zajelismy strategiczne pozycje na
lezankach z dala od glosnikow), jutro przesiadka w Helsinkach i w
koncu ladowanie w Warszawie a jak juz wyladujemy to przyjdzie czas na
planowanie kolejnej wyprawy... moze Kuba, moze Japonia, Hawaje,
Afryka... tyle ciagle jest do zobaczenia- tylko urlopu brak;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz