Drodzy siostrzeńcy Gobo ...

jeśli znaleźliście się na tym blogu oznacza to, że jesteście osobami nadzwyczaj ciekawskimi i wścibskimi. Dodatkowo nie macie co robić w pracy i w domu tylko czytać blogi ...
A tak już na poważnie to wręcz przeciwnie.


niedziela, 4 kwietnia 2010

Holenderskie rozmowki

Czwarty dzien naszej wedrowki okazal sie byc najprzyjemniejszym dniem
z calej wyprawy... - jedynie trzy godziny marszu, droga calkiem
przyzwoita (bez nadmiernego wspinania sie i schodzenia ostro w dol)
prowadzila przez las a to wszystko w przyjemnym sloneczku:) Kiedy
doszlismy do hostelu i dostalismy pokoik z wlasna lazienka w koncu
mozna bylo sie wykapac w cieplej wodzie (kapiele na trekkingu czasem
potrafia byc zadkoscia) oraz uprac nasze ciuszki by pozbyc sie
wysilkowych zapachow (poniewaz sami nieslismy caly nasz ekwipunek
wiedzielismy ze nie mozemy przesadzic z jego waga tak wiec dwie
koszulki na 7 dni marszu to max a tym samym pranie reczne to
koniecznosc). Po wszelkich zabiegach pielegnacyjnych wyleglismy na
zewnatrz by powylegiwac sie na sloncu popijajac zimne piwko a wraz z
nami wylegli pozostali mieszkancy hostelu. Wlasnie w tym miejscu
nawiazalismy konwersacje z przesympatyczna para Holendrow- Mischa i
Shanti. Wlasciwie nasze pierwsze rozmowy mialy miejsce juz pierwszego
dnia poniewaz tak sie zlozylo ze za kazdym razem nocowalismy w tych
samych hostelach a i nie raz mijalismy sie na trasie. Okazalo sie ze
cala nasza czworka jest dosc leniwa i troszke ma dosc wczesniejszych
dni z mnostwem chodzenia wiec zamiast zwiedzac Ghandruk zabralismy sie
za partyjke macao popijajac sobie cherbatke z rumem. Mischa i Shanti
swoj trekking konczyli juz nastepnego dnia wiec cieszyli sie ze bedzie
to koniec ich meczarni, zwlaszcza ze podobnie jak i my nie sa to
"ludzie gor", Shanti nawet przyznala ze ma lek wysokosci:) Smiechu
bylo mnostwo, choc i powazne dyskusje sie zdarzaly. Ci szczesciaze
dopiero zaczynaja swoja osmiomiesieczna (tak osmiomiesieczna!!!)
wyprawe. Chociaz i my jestesmy na dobrej - oni pierwszy raz tez
wyjechali na trzy miesiace, pozniej na piec miesiecy no a teraz
calutkie osiem miesiecy beda jezdzic po swiecie:) Strasznie fajna z
nich para i wydawalo sie ze mamy ze soba duzo wspolnego, no nic
rozpisywac sie na ten temat nie bede grunt ze jestesmy umowieni na
piwko w Warszawie lub Amsterdamie:) ach moze tylko tyle ze 17.30 to i
dla nas i dla nich codzienna, niezmienialna pora kolacji a 20.00 to
pora spania wiec szybko przyszedl czas zakonczyc impreze :) (chociaz
moze nie az tak szybko skoro zaczelismy ja ok 12.00)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz